ALEKSANDRA GRZEGOREK

Dziś startuje z nowym cyklem w którym zaprezentuje wam rozmowy z młodymi i zdolnymi. Ludźmi, którzy żyją z pasją, mają mnóstwo pomysłów, marzeń i planów, chcą żyć po swojemu i nie wstydzą się o tym mówić.

Aleksandra Grzegorek łowiczanko-poznanianka. Przenosi na papier obrazki, które ma w głowie. Znana również jako Olka Grzegorka. Studentka wydziału artystycznego na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Laureatka nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za całokształt działalności artystycznej / grudzień 2013. Zakwalifikowała się do wystawy pokonkursowej 4. edycji międzynarodowego konkursu "Książka dobrze zaprojektowana” Brała udział w wystawie "Wokół natury" w Galerii Zum Pass, Herzberg am Harz, Niemcy / 1 maja-18 września 2015. Niebawem bierze udział w projekcie Kopublikacja. Mówi o sobie, że ciągle studiuje życie.

- Zacznijmy od początku. Czym się zajmujesz i dlaczego?

To chyba najtrudniejsze pytanie. W sumie to czym się zajmuje można podzielić na trzy obszary. To co nas dzisiaj tutaj sprowadza, to właśnie ilustracje. Obrazki jak ja to sobie roboczo nazywam. To jest taka moja rzecz, która we mnie siedziała. Tak naprawdę mam odwagę to pokazać od jakiegoś roku. W sztuce człowiek szuka bardzo długo drogi ekspresji i ja bardzo długo się miotałam. Do tej pory się miotam, ale na razie to jest mi najbliższe i największą radochę mam z tego. Jestem na takiej fali od roku, niecałego w sumie. Teraz jak wyszłam z tym do ludzi i ma to pozytywny oddźwięk to motywuje. To co robię zawdzięczam bardzo ludziom, którzy mnie otaczają.

- Wspominałaś o trzech obszarach. Co jest drugim z nich?

Drugą taką rzeczą, którą się zajmuje są działania na polu artystycznym czyli warsztaty twórcze z dzieciakami, z młodzieżą i z dorosłymi też. Praca z ludźmi po prostu. Jest super ekipa Młodego Uniwersytetu Artystycznego u nas w Poznaniu. Od tych ludzi mega dużo uczy się wszystkiego. Życia. Trzecia to podróże. Kiedyś bardziej, ostatnio trochę mniej, ale wracam z powrotem do akcji podróżniczych. To takie trzy rzeczy w których siedzę od jakiegoś czasu.



- Opowiedz jak u Ciebie wygląda proces twórczy czyli jak powstają te rzeczy które tworzysz?

W sumie większość rzeczy powstaje pod wpływem inspiracji bardzo nagłych. Jedne tworze w sposób bardziej przemyślany, kiedy chce przekazać jakąś konkretną idee, jakaś treść albo nastrój, jak  np. przy okładkach płyt, ilustracjach dla dzieci. Czasem pojawiają się pewne obrazki w głowie, które w sumie nie wiem tak naprawdę z czego wynikają. Może po prostu z inspiracji otoczeniem i ludźmi. Przypatruje się swojemu sposobowi pracy, bardzo mnie on zastanawia. Są dni albo nawet tygodnie, kiedy nic po prostu nie mogę sklecić. Nic kompletnie, a są dni kiedy potrafię trzy dni od rząd siedzieć, nie wychodzić z domu tworzyć, bo akurat czuje że trafiłam na pomysł jak chce to przekazać.

- Wierzysz w wenę?

Wierze, bardzo wierze. Znaczy mi się po prostu to sprawdza. Dlatego właśnie czytam dużo różnych biografii artystów i zawsze mnie to zastanawia kto jaki system ma, jaki ma sposób pracy. Jedni lubią sobie pójść na 8 godzin do studia czy tam do pracowni, a ja z kolei nie do końca tak potrafię. To jest trudne jeśli coś zrobię na zlecenie, wtedy już muszę się trochę przyłożyć i przysiąść, bo jest termin. Swoje osobiste projekty robię chaotycznie. Może pół świata tak ma, a mi się wydaje że tylko ja?



- Jak wyglądają twoje plany na przyszłość? Wiem, że będziesz pracowała przy projekcie Kopublikacja. Opowiedz trochę o tym.

To jest w ogóle rzecz, w którą sama nie wierzyłam, że może się stać. Osoby które zajmują się warsztatami, na tym projekcie, są to osoby, które w pewnym stopniu mnie inspirują i są autorytetem. Dostanie się tam jest na podstawie portfolio i oni oceniali. To jest dla mnie takie wow, ze po prostu docenili. Kopublikacja jest to projekt Book Club w galerii Dizajn BWA Wrocław i Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania zorganizowany w ramach Wrocław jako stolica kultury 2016. Festiwalowe opowiadania po prostu będą przez nas ilustrowane i publikowane w formie książki. To mnie cieszy, bo będzie to praca z ludźmi. Teraz wszystko sobie tworze w swoim malutkim pokoiku, a nagle trzeba będzie tworzyć to w szerszym gronie. Będzie bardzo ciekawie.

- To będzie dla Ciebie wyzwanie?

O tak jest to spore wyzwanie. To jest taki sukces. Dużo się dzieje dobrych rzeczy teraz. Po prostu. Właśnie to jest takie niesamowite, że widzę sens w tym i często słyszę że ktoś się mną inspiruje w jakiś sposób. Nigdy nie sądziłam ze stanę się dla kogoś taką osobą. Wiesz o co chodzi? To jest takie poczucie, które nie dociera troszkę do mnie. To jest cholernie miłe po prostu.

- Masz jeszcze jakieś marzenia?

Na razie żyje tym, w sensie nie mam wielkich planów na przyszłość, bo ja strasznie lubię to jak żyje sobie teraz. Jakoś nie chce jechać za granice. Chciałabym po prostu nadal pracować z ludźmi, nadal robić warsztaty z Młodym Uniwersytetem. To jest super działanie. Bez tego bym nie mogła. Z ilustracji robić autorskie rzeczy najchętniej jakaś książkę autorską. Bliższa jest mi właśnie taka książka autorska niż projektowanie dla kogoś na zlecenie. Wolałabym się skupić na tym, żeby ktoś ode mnie kupował moje rzeczy niż żebym ja musiała komuś coś robić.




- Czy gdzieś można kupić twoje rzeczy?

Jeszcze się nie zajęłam sprzedażą swoich rzeczy, bo mam w ogóle problem z wycenianiem. Pracuje nad tym, mam nadzieje, że w tym roku gdzieś coś uruchomię. Chociaż na razie jeszcze po prostu nie sprzedawałam.

- W takim razie czekam. A gdzie można będzie obejrzeć twoje prace?

Będzie to wystawa podczas festiwalu Tipes Topes w Łowiczu. Na razie jeszcze tworzy się program festiwalu, ale będzie to druga połowa listopada.

- Co robisz, żeby poprawić sobie nastrój?

Na pewno idę na kawę, bo jestem kawoholiczką. To jest straszne. Naprawdę jestem uzależniona od kawy niestety.  Mój przyjaciel Mateusz się ze mnie śmieje, bo ja zawsze mówię mu że w tym tygodniu rzucam kawę i tak jest od lat. W każdym razie zazwyczaj idę sobie w jakieś miejsce do fajnej kawiarni na kawę po prostu. To mi zawsze poprawia nastrój obojętne w jakim miejscu na świecie bym była. Kawa i jakaś kawiarnia i najlepiej żebym jeszcze miała zeszycik ze sobą i coś sobie pisała. To mnie bardzo relaksuje jak mam gorsze dni albo właśnie lubię spotkać się z kimś iść na rower, pobiegać, bo tez bardzo dużo ostatnio sportu uprawiam.



- Kto Cię inspiruje?

Ja mam dużo inspiracji, bardzo różnych i tak łatwiej by było mi powiedzieć co mnie na chwile obecną inspiruje, niż w ogóle. Przede wszystkim muzyka, chociaż w takiej czołówce można wymienić  Kasie Nosowską, PJ’a Harvey’a i Lane del Rey  jeszcze Roisin Murphy i Brodka tez. Postaci kobiece mnie zwłaszcza inspirują i ich cała ich ekspresja w czasie koncertów w ogóle.

- Bardzie się utożsamiasz z kobietami?

Tak, tak po prostu z wszystkimi naraz to jest właśnie ciekawe. Poza tym przez dłuższy czas inspirowała mnie Iwona Chmielewska ilustratorka no i Agata Dudek. Jeszcze Bownik to jest właśnie fotograf który wydał wspaniałą książkę "Disassembly’ z użyciem roślin, które demontował i montował z powrotem także bardzo ciekawe. To jest piękna publikacja w ogóle to też mi bardzo długi czas inspirowało. Teraz mam na przykład dwie bardzo skrajne inspiracje. Inspiruje mnie z jednej strony Roy Lichtenstein to już klasyka historii sztuki, a z drugiej strony Hokusai czyli japoński drzeworytnik. W sumie stylistyka amerykańskiego komiksu obok japońskich drzeworytów natury ma się teoretycznie nijak, ale mnie jakoś to ostatnio inspiruje tak samo. Oprócz tego inspiruje mnie kicz i lata 90. No i natura zawsze. Roślinki, to wszystko.

- Czego nowego spróbowałaś ostatnio?

Czego nowego? Sobie próbuje przypomnieć co ja ostatnio porabiam. Dzisiaj rano pierwszy raz jadłam płatki ryżowe, ale wole owsiane. Z nowych rzeczy? Raczej trudno jest powiedzieć. Trudno jest mi sobie skojarzyć „robię nowe rzeczy”, bo ja właśnie nie mam stałego trybu pracy, że codziennie 8 godzin. Ogólnie, nie zwracam uwagi na to czy coś jest dla mnie nowe czy nie nowe. Dla mnie nawet nowością jest to że sobie coś nowego na obiad ugotuje co do tej pory nie gotowałam. W sensie takim że to jest już dla mnie coś innego niż zwykle i dlatego wiesz. Zawsze coś innego. Ale żeby jakąś szaloną rzecz ostatnio zrobić, to nie wiem. Z nowych rzeczy, nie robiłam nic żeby powiedzieć wow spróbowałaś czegoś szalonego.



 - Co ostatnio czytałaś?

Co ostatnio czytałam? A to ciekawe. Ja mam ten problem, że zazwyczaj czytam dużo rzeczy równolegle. Albo to jest jakaś biografia czyjaś plus jakaś książka bardziej taka co uruchamia wyobraźnie. Z takich ostatnich rzeczy zaczęłam właśnie czytać biografie autorki muminków „Tove Jansson. Mama muminków” Bardzo ciekawa, polecam. Bardzo ładnie wydana i jakby to jest ta otoczka. Czytanie tej książki, przez jakość jej wydania, to pewna „celebracja”, nie zwykłe czytanie. Równolegle teraz czytam Piotra Strzeżysza „Powidoki” to jest książka podróżnicza o trasie rowerowej, którą on przebył po całym świecie. Tym się inspiruje, to są takie dwie rzeczy, które aktualnie lubię.

- Dużo czytasz?

Miesięcznie przynajmniej ze dwie, trzy książki przeczytam. No jestem książkoholiczką obok tej kawy. Troszkę niestety. Chciałoby się dużo przeczytać. Zazwyczaj jest tak, że idę do biblioteki wypożyczam dużo więcej niż wiem, że przeczytam i to jest taki stosik. Sobie leży i czeka na mnie.



 - A co ostatnio oglądałaś?

Co ostatnio oglądałam? Ostatnio mam fazę na klasykę i ostatni film jaki oglądałam to „Mechaniczna pomarańcza” Kubrick’a. Raz obejrzałam pierwszy odcinek muminków w przypływie inspiracji wspomnianą książką. Musiałam to obejrzeć, żeby być na bieżąco. Z filmów też mam ostatnio tak jakby taką fazę na biograficzne. Bardzo lubię akurat oglądać tego typu filmy także z tych ostatnich to „Dziewczyna z fabryki” o muzie Andy'ego Warhola na przykład. Także bardzo różnie, nie?

A czego ostatnio słuchałaś?

Ostatnio mam fazę na zespół Bokka. Swoją drogą z muzyką mam tak, że mnie inspirują bardzo skrajne rzeczy, zresztą jak w ogóle we wszystkim. Przy takiej muzyce powiedzmy bardziej elektronicznej czy chłodnej też mnie inspirują trochę inne rzeczy. Dla kontrastu moje guru to jest Kasia Nosowska z zespołem Hey, PJ Harvey i The Raveonettes. Dwa światy zupełnie. Z takich rzeczy, które notorycznie słucham to na pewno mogę wskazać.  A z takich jeszcze najnowszych? Trudno mi powiedzieć ponieważ ja bardzo, bardzo wybiórczo tą muzykę traktuje, co mi wpadnie w ucho to słucham, ale tym wymienionym jestem zawsze wierna.

Czytaj dalej...

HALINA KAMIŃSKA. FLORABO. MINIOGRÓD WE WNĘTRZU



Rozwój dużych miast wiąże się z potrzebą tworzenia “miejskich plantacji” - alternatywnych ogrodów i ekosystemów. W obliczu braku powierzchni, degradacji środowiska, miejskiego betonu czujemy się bezradni i z frustrowani. Zacznijmy to zmieniać. Niech roślinność bierze aktywny udział w naszej codzienności, koi nasze zmysły i pobudza do działania. 

Ekodesign w architekturze wnętrz staje się coraz popularniejszy. Człowiek chce na nowo zintegrować się ze środowiskiem naturalnym. Założenia ekodesignu zostały wykorzystanie w projekcie. Celem projektu było przywrócenie zieleni do szarej architektury wnętrz i codzienności, w której żyje człowiek. Ludzie większość swojego czasu spędzają w pomieszczeniach. Miniogród Florama jest sposobem na dostarczenie nam czystego powietrza bez konieczności wychodzenia na zewnątrz. 


"Florabo"


Florabo zostało założone w 2010 roku przez projektantkę i architekta krajobrazu Halinę Kamińską. W kolejnych latach firma poszukując nowych rozwiązań poszerzyła krąg partnerów i współpracowników.Produkty Florabo są stosowane przez klientów w Polsce, Szwecji, Norwegii, Rosji, Niemczech, Włoszech i Danii. Pierwszy raz projekt pracowni Florabo został zaprezentowany na targach Arena Design w Poznaniu w marcu 2012 roku. Zgarnął wyróżnienie w wystawie must have na Łódź Design Festival 2012. Pośród projektów Florabo znajdują się również zielone realizacje oraz ściany na eventach między innymi TVNu czy otwarciu butiku Izabeli Łapińskiej, zielone scenografie do reklam między innymi dla Castoramy, mBanku oraz projekty architektury krajobrazu w miejscach wydarzeń kulturalnych na przykład na KontenerArt w Poznaniu

Bohaterem projektów realizowanych przez pracownię jest roślinność oraz materiały biodegradadowalne lub pochodzące z recyclingu. Celem działań jest przywracanie żyjącej zieleni w naturalnym środowisku człowieka. Pracownia Florabo powstała z potrzeby przywrócenia i wprowadzania zieleni w przestrzeń miejską, zarówno publiczną jak i prywatną, poprzez stosowanie niestandardowych zielonych rozwiązań. Najmłodszym produktem Florabo jest Florama.


"Florama"


Florama to innowacyjny projekt z nurtu ekodesignu. Powstał w duchu tęsknoty za roślinnością, która w naturalny sposób wpisuje się w otoczenie człowieka. Florama to prosta, mobilna, samowystarczalna zielona ściana w formacie mini. Stanowi wertykalną bazę, zaś dowolna aranżacja roślinna dopełnia jej obraz. Projekt powstał z myślą o przywróceniu zieleni w architekturze wnętrz nowoczesnych biur i mieszkań. Zobaczcie jak stworzyć mini ogród we wnętrzu salony czy kuchni.

W ramie ulokowane zostały włókninowe doniczki z ziołami lub roślinami ozdobnymi. Można ją zawiesić lub postawić. W kuchni dostarcza świeżych ziół, w biurze oczyszcza i nawilża powietrze, w miejscach użyteczności publicznej stanowi niepowtarzalny element dekoracji wnętrz. Florama to prosta opływowa rama wykonana z tworzywa formowanego termicznie. Część materiałów pochodzi z recyklingu. Obecność roślin w architekturze wnętrz jest bardzo ważna, ale nie zawsze jest czas żeby się nimi regularnie zajmować. Dlatego samowystarczalna zielona ściana zaopatrzona jest w zamknięty system obiegu wody, który informuje kiedy trzeba podlać rośliny. Rama nie wymaga integracji z architekturą wnętrza, polegającej na podłączeniu wody i kanalizacji. Rośliny podlewa się konewką wtedy, gdy dioda umieszczona na ściance zapali się na czerwono. W ramie można umieścić 12 doniczek z roślinami. Zależnie od architektury wnętrza, w której umiejscowiony jest mini ogród można zmieniać rośliny np. w kuchni posadzić zioła i przyprawy, natomiast w salonie pachnące kwiaty.

Rośliny umieszczone są w ramie, która w podstawowej wersji w całości wykonana jest z białego, termicznie formowanego tworzywa. Część materiałów użytych do jej produkcji pochodzi z recyklingu. Wymiary 94 na 74 na 13 cm pomieszczą 12 wkładów roślinnych. Mogą to być rośliny ozdobne lub zioła.Obecnie w sprzedaży dostępny jest model ramy w kolorze białym i czarnym. Istnieje jednak możliwość wykonania mini ogrodu na zamówienie. Jeśli do architektury wnętrza nie pasuje rama wykonana z formowanego tworzywa, projektantki oferują również możliwość wykonania jej z innych materiałów takich jak corian, żywica czy drewno.



W lśniącej, białej ramie ulokowane zostały aromatyczne, świeże zioła między innymi majeranek, oregano, mięta, tymianek, lawenda, rozmaryn. Każde zioło w oddzielnej, łatwo wymienialnej doniczce. Razem tworzą żywy, zielony obraz - Floramę. Czerwona dioda prostego systemu nawadniania sygnalizuje kiedy należy dolać wodę. Zioła pięknie pachną i doskonale smakują. Opływowa, przypominająca ceramiczny odlew rama jest w całości wykonana z białego, formowanego termicznie tworzywa. Jej wymiary to 94 / 74 /16cm. Żywy obraz składa się z 12 ziół, które można dowolnie komponować.

Pracownia Florabo może na specjalne zamówienie wykonać też wersję exclusive z drewna, żywicy i corianu. W zależności od użytego materiału może mieć ona różny kolor i wielkość. Mechanizm nawadniania pozostaje ten sam. Działa w obiegu zamkniętym i nie wymaga podłączenia do wody ani kanalizacji. Potrzebne jest podłączenie do prądu. O tym, kiedy należy podlać rośliny, informuje zamieszczona w ramie dioda.

Artystki podkreślają, że z takiej roślinnej instalacji w domu lub biurze możemy mieć mnóstwo korzyści nie tylko estetycznych, ale i zdrowotnych. Rośliny produkują tlen i pochłaniają szkodliwe substancje chemiczne, które są m.in w klejach, tapetach i tkaninach. Poza tym rośliny poziom wilgoci w powietrzu, zwalczają też bakterie, wirusy i zarodniki grzybów. Zieleń ma z kolei kojący wpływ na nasze oczy i psychikę, a otoczeni roślinami ludzie mniej chorują.




Prekursorem "zielonej ściany" był botanik Patrick Blanc, który badał rośliny tropikalne porastające pionowe powierzchnie, na przykład skały. Przytrzymując się korzeniami kamienistego podłoża pozyskują potrzebne do życia substancje odżywcze z wody, a nie z gleby. Florama bazuje na tych samych założeniach. Rośliny umieszczone są we włóknikowych doniczkach, które wchłaniają wodę spływającą po przetłoczeniach na plecach ramy i przekazują ją do systemów korzeniowych roślin.

Szczególnie niepokojąco wygląda sytuacja wewnątrz klimatyzowanych konglomeratów biurowych. „Syndrom chorego budynku” (z ang. SBS) to termin, za którym kryją się liczne międzynarodowe opracowania opisujące destrukcyjny wpływ nieprawidłowo zbilansowanego środowiska pracy na zadowolenie i wydajność pracowników.
Czytaj dalej...

HANNAH LEMHOLT. SPOTKAJ MAGICZNE DUSZE



Kim jest?

Hannah Lemholt to 35 letnia fotograf. Pochodzi ze Szwecji. Fotografuje głównie wnętrza, ale dziś chciałam spotkać się na innym, wyjątkowym aspekcie jej twórczości. Jest ona nie tylko fotografem ale również partnerem kreatywnym firmy i zapaloną blogerką. Gorąco polecam jej blog Honeypielivingetc pełen ciekawych inspiracji i poczucia eskapizmu. 





Warriors World

Artystka twierdzi, że fotografia jest jej językiem, którym posługuje się ze światem. Tutaj zaczyna się historia z LW Warriors of the World, projektem bardzo bliskim mojemu sercu. Ta seria w zakresie wytwarzania jest inspirowane przez niesamowitych ludzi i stworzenia. Hannah Lemholt uwiecznia, magiczne dusze i kochających wojowników, których spotykamy w czasie niezwykłych podróży po całym świecie. Fotografie są dla nas przypomnieniem, że wszyscy mamy wojownika wewnątrz nas, które mądrze nam doradzają zawsze i gdziekolwiek jesteśmy są potrzebni.

Fotografie Hannah Lemholt są marzycielskie, proste, neutralne i ocieplone ekscentrycznością, które urzeka. Artystka jest partnerem firmy Love Warriors. Zespół Love Warriors to grupa kreatywnych ludzi, których pasja do odkrywania i poszukiwania subtelnego piękna w przedmiotach, tworzenia świata przepięknych stylizacji - jest godna pozazdroszczenia.




Śledzę pracę Hannah już od dłuższego czasu za pośrednictwem jej bloga. Warto przyjrzeć się też innej dziedzinie jej twórczości jaką jest wystrój wnętrz. Cieszę się jednak, że odkryła w sobie talent do fotografowania. Dzięki temu nawiązała współpracę z Love Warriors i stworzyła wspaniałą serię zdjęć z limitowanej edycji 50 sztuk zdjęć. Fotografie powstały w dążeniu do podkreślenia dwoistości nazwy firmy miłości i wojny i również ze względu na dwoistość samej miłości. Upadków i wzlotów, szczęścia i cierpienia.

Wszystkie dzieła artystki wydrukowano na Tyvek nazywanej materiałem przyszłości. Jest to włóknina wykonana z polietylenu o wysokiej gęstości. Tyvek wyróżnia się niepowtarzalną strukturą oraz delikatnym połyskiem. Jest gładki jak papier i miękki jak tekstylia. Materiał jest również bardzo silny i odporny na wodę.
Projekty dostępne są na http://lovewarriors.se


Czytaj dalej...

LAURENCE PHILOMENE. OBSESJA NA PUNKCIE KOLORU


Kim jest?


Laurence Philomène jest 22-letnią fotografką, którą trudno przeoczyć. Pomarańczowe włosy, kolczyk w nosie i jaskrawy wizerunek. Pochodzi z Montrealu w Kanadzie. Fotografować zaczęła już wieku 14 lat. Artystka do swojej twórczości podchodzi w mało konwencjonalny sposób. Współpracowała miedzy innymi z: Stay Home Club, Kayleigh Peddie Lingerie, NEON Magazine, Annex Vintage, CULT Montreal, Eva P. Clothing, SNAP Magazine, Elle Girl Korea, Kaltblut Magazine, Laforet Japan, Leméac, Yahoo Style, Shop Inu Inu, Frankie Magazine. Jej prace wystawiane były w Montrealu, Londynie,  San Francisco, Nowym Jorku i Tokio. Do nabycia w Society6.



„Color studies”

Głównym narzędziem pracy Laurence jest kolor, a centrum twórczości są wszystkie odcienie różowego, błękit, żółty oraz lawendowy. Artystka nie ogranicza się do umiejscowienia swoich modeli w różowej przestrzeni czy wręczania im różowych didaskaliów. Philomène zanurza swoich modeli w kolorowej farbie o jaskrawych barwach. Fotografuje nie tylko ludzi, ale także przedmioty codziennego użytku w zupełnie innej, popowej aranżacji. Sama artystka twierdzi, że dla niej kolory i interakcje między nimi są ważniejsze niż sama kompozycja. Najważniejszą rzeczą w obrazach, które tworzy, są kolory i ich wzajemne interakcje. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że kolor jest dla artystki ważniejszy od kompozycji czy przedmiotu zdjęcia.

Sposób, w jaki artystka pracuję z kolorem, wiąże się przede wszystkim z instynktem i tym, co wydaje się dla niej słuszne. Uważa ona, że skóra jest piękna dlatego, chętnie eksponuje ją w swoich pracach.




Jej kokieteryjna paleta kolorów świetnie sprawdza się na polu odkrywania własnej tożsamości i kobiecości. Laurence w swojej twórczości stara się odrzucać pojęcie męskości. Robi zdjęcia mężczyznom, ale przełamuje stereotypowe obrazy mężczyzn. Kolory często stanowią społeczny konstrukt, postrzeganie ich zmienia się z czasem. Ludzie widząc różowe zdjęcie, na początku kojarzą je z płcią i jakimś przesłaniem. Jeśli chodzi o teorię koloru, różowy jest barwą niezwykle kojącą. To ciekawe, ponieważ ludzie zawsze silnie na nią reagują. Mężczyźni zdecydowanie go unikają, jakby podświadomie zdawali sobie sprawę, że jest zarezerwowany dla małych dziewczynek i całą swoją delikatnością uosabia dziewczęcość, czułość  i wszystko, co jest związane z dzieciństwem. Przesłaniem tej barwy jest nie tylko kobiecość ale też potrzeba czułości, delikatności i subtelnej pieszczoty, Róż mówi pozwól mi być dzieckiem.

Żółty to życiodajne ciepło otulające ziemię, rozgrzewające powietrze, przyspieszające dojrzewanie owoców i zbóż. Blask, radość, optymizm. To także potrzeba podzielenia się tą radością z innymi, chęć kontaktu z drugim człowiekiem. Podstawowym znaczeniem żółtego jest: wysłuchaj mnie, porozmawiaj ze mną, spróbuj mnie zrozumieć, mam ci tyle do przekazania, nie chcę być sam, potrzebuję ciebie, aby móc z tobą rozmawiać, dzielić się wrażeniami. U Philomene żółty jest wykorzystany aby pokazać, że komunikacja z innymi jest zakłócona. Artystka obrazuje osoby które nie potrafią otwarcie mówić o swoich problemach lub mówią dużo i o wszystkim, tylko nie o sobie. Bywa i tak, że chociaż wyraźnie sygnalizują, co ich boli, czują się nie rozumiane przez innych.

Błękit to nieograniczona niczym ogromna przestrzeń nieba, to niezmierzona toń oceanu, to blask rozjaśnionego słońcem powietrza. Czy powietrze może mieć kolor? Tak, jeśli masz choć odrobinę fantazji, wyobraźni i ciut poetyckiego talentu. U artystki pokazuje chęć bycia niezwykłym, niepowtarzalnym i twórczym. Uspokaja i wycisza.




Jakie emocje wywołały w was prace artystki? Czy stosujecie się do zasad psychologii koloru w swoim ubiorze i najbliższym otoczeniu? Czy sądzicie, że róż jest zarezerwowany tylko dla kobiet?
Czytaj dalej...

RICHARD CLARKSON. AUDIOWIZUALNY SPEKTAKL




Kim jest?



Richard Clarkson to wielodyscyplinarny projektant z Nowej Zelandii. Regularnie kursujący między Nową Zelandią, a Nowym Jorkiem.  Artysta przeprowadza eksperymenty na produktach, świetle i meblach. Jednym z jego najbardziej znanych projektów jest „The Cloud” 

„The Cloud”



W 2012 roku Richard Clarkson stworzył Cloud version 1.0 - interaktywny system głośników i lamp, zaprojektowany tak, aby naśladować chmurę burzową. Jednak potrzeba rozwoju, sugestie użytkowników i poszukiwania idealnego puchu zaowocowały drugą wersją lampy. „The Cloud” to wyjątkowy pokaz audiowizualny, który wygląda i brzmi jak grzmoty i błyskawice. Na szczęście deszcz nie jest dołączony do pakietu. Projekt zapewnia jednocześnie wartość rozrywkową i inspiracje. Jest to rodzaj magii. Oparty nie na iluzji i oszustwach, ale na czujnikach i nowoczesnej technologii. Praca jest zarówno poetycka i niezwykła.

Czujniki ruchu umieszczone w lampie wykrywają obecność użytkownika i tworzą unikalny grzmot pioruna i pokaz podyktowany jego ruchem. Kolor świateł zmieniających chmurę jest w stanie dostosować się do pożądanego koloru oświetlenia i jasności. Chmura ma również tryb nocny. Wspierana przez mikro kontrolera Arduino, „The Cloud" jest w stanie reagować na ruch, automatycznie dostosowując kolor i jasność oświetlenia. Istnieją również alternatywne tryby dla tych, którzy potrzebują przerwy od posiadania chmury burzowej w ich domu.



System posiada potężny system głośników dzięki którym można przesyłać muzykę za pośrednictwem dowolnego urządzenia zgodnego ze standardem Bluetooth. Sama chmura ma hipoalergiczną obudowę wykonaną z włókna syntetycznego. Tworzy ona ramę trzymając głośniki i składowe elementy wewnątrz tak, ze są całkowicie ukryte. Aby sterować funkcjami „The Cloud” użytkownicy mogą włączyć trzy przełączniki dotykowe rozrzucone wzdłuż podstawy. Chmura może być przyciemnione lub rozjaśniła według kaprysu. Pod jego miękkimi warstwami, inteligentny obłoczek jest wyposażony w światła, mikrofony, czujniki ruchu oraz system głośników. Korzystając z pilota zdalnego sterowania, użytkownicy mogą odtwarzać wciągające symulacje burzy, zmieniać kolory i oświetlenie. Chmury mogą nawet wchodzić w interakcje z ludźmi i dźwiękami wokół nich jeśli je tak zaprogramujemy.

Cloud Smart  dodatkowo zawiera żarówkę Philips LED z odpowiednio dobranymi efektami świetlnymi. Działając zarówno jako wciągające doświadczenie z piorunami, lub jako głośnik.

Każda chmura ma wymiary około 71x36x33cm. Wymiary te różnią się między sobą ponieważ każda chmura jest wykonana ręcznie. Są więc niepowtarzalne. Niestety „The Cloud” nie jest tania. Jej cena waha się od 240 do nawet 4500 dolarów. W zależności od wersji jaką wybierzemy.










Czytaj dalej...

JESS EATON. MODA NA GRANICY ETYKI


Kim jest?

Jess Eaton to niezależna, kontrowersyjna projektantka mody. Jest również profesjonalną wizażystką i bodypainter.

„Rodadkill Couture”



Pierwszy raz kolekcja „Roadkill Couture” została zaprezentowana na Brighton Fashion Week 2011, otrzymała wtedy owacje na stojąco i liczne relacje w prasie. Od tego momentu jest przedmiotem wielu dyskusji. Noszona przez Kate Moss i prezentowana w wielu magazynach. Przy tworzeniu jej artystka współpracowała z Jonn’em Nott’em.

Kolekcja składa się z ubrań stworzonych ze skóry, piór i kości zwierząt. Zostały one zabite i zjedzone, przypadkowo zginęły na drogach, zdechły z przyczyn naturalnych lub zostały zabite jako szkodniki. „Roadkill Couture” ma bardzo silny kodeks etyczny i absolutnie żadne zwierzę nie było zabite specjalnie w celu stworzenia kolekcji. Artystka utrzymuje że wykorzystane przy tworzeniu jej kreacji zostały znalezione przez nią samą, podarowane przez przyjaciół, rodzinne. Niektórzy komentatorzy nie zgadzają się jednak twierdząc, że zwierzęta zostały zabite specjalnie dlatego. Jej projekty zostały wyposażone w etykiety Roadkill Couture po to by pomóc odróżnić je od tych wykonanych nieetyczne.
Kolekcja Jess Eaton Roadkill Couture II przesuwa granice Roadkill Couture dalej. Jej projekty obejmowały ubrania i kapelusze wykonane z futra kotów, alpaki, piór gęsi i mew, a nawet ludzkiej klatki piersiowej.

Autorka swoją kolekcją chce dać ludziom do myślenia na wielu różnych poziomach i dać dalsze życie zwierzętom. Eaton chodzi o zmianę w naszej kulturze. Jej zdaniem uczulenie na śmierć i okrucieństwo powinno być ponowne zdefiniowanie. Autorke kontrowersyjnej kolekcji inspiruje między innymi Tim Burton i Scarlett O'Hara. Swoje działania artystka widzi ona jako etyczne. Można z nią polemizować, chociaż jej argumenty brzmią, o dziwo, bardzo rozsądnie. Ludzie akceptują wyrzucanie kości na śmietnik, jednocześnie krytykując wykorzystanie ich przez projektantkę. Jeśli kości i futra zwierząt, które zjadają ludzie, są tylko odpadami, to nie ma powodu, by piętnować nadanie im „wiecznego życia pozagrobowego”, jak swoją pracę opisuje Jess Eaton. O ile kostiumy Jess Eaton często oceniane są jako nieetyczne, o tyle ich estetyka powoduje, że pokazy kończyły się owacjami na stojąco. Stroje są nie tylko odważne, ale też eleganckie i pełne przepychu. W sam raz dla zafascynowanych, podobnie do projektantki, życiem po śmierci.


                                      Żródło: http://www.jesseaton.com, http://www.eatonnott.co.uk

A co Wy sądzicie o takich kreacjach? Czy w was również wzbudziła ona takie emocje?

Czytaj dalej...

CHLOE WISE. MARKOWE ŚNIADANIE?





Kim jest?

Chloe Wise to 24 letni kanadyjski artysta. Tworzy w Nowym Jorku. Specjalizuje się w malarstwie olejnym, rzeźbach, cyfrowych kolażach i wideo-sztuce. Wise został powszechnie uznany w 2014 roku, gdy aktorka Indie Menuez wzięła udział w rozpoczęciu Chanel mają przy sobie jego realistyczną rzeźbę "Bagel nr 5" Była to bagietka z serkiem ozdobiona łańcuchami klasycznej Chanel. Spośród wielu obrzędów przejścia dla młodych artystów współczesnych, trolling Chanel jest chyba najbardziej zabawny.


 „Pissing shmoozing and looking away"




        "Pissing shmoozing and looking away” to cykl rzeźb wykonanych z uretanu, farby olejnej i trompe l'oeil. Tytuł wystawy pochodzi z eseju Lauren Berlant "Two girls, thick and thin" w którym autorka podkreśla, jak nawyki wokół jedzenia są formowane.

Chleb jest symbolem statusu i bogactwa. Artysta chciał pokazać podobieństwa między bałwochwalstwem dla przedmiotów luksusowych mody i równoważnym znaczeniu towaru w świecie sztuki. Formy wybranego węglowodanu powstają przy użyciu silikonu. Następnie artysta używa uretanowych cieczy z tworzyw sztucznych do stworzenia rzeźby. Maluje plastikowy chleb tak, aby wyglądał prawdziwie, w niektórych przypadkach dodając nawet ziarna sezamu. Przytwierdza rzeźby do całej konstrukcji i dodaje detale takie jak pasy, łańcuchy lub cokolwiek co jest potrzebne do danego modelu torby.

Artysta w swojej twórczości lubi łączyć marki. W ten sposób dokonuje porównań między projektantami. Artyści, podobnie jak muzycy, firmy odzieżowe, prawnicy, aktorzy mają taki sam cel. Stworzenia szumu wokół własnej osoby lub twórczości by ostatecznie sprzedać pracę. Prawie każdy człowiek tworzy dziś swoją osobistą markę za pomocą platform społecznościowych. Odwoływanie do znanych domów mody w pracy Chloe, a także tworzenia fałszywych logo, opakowań dla produktów to sposób bycia i kreowania jego własnej marki.  
     
 

      Zużycie jest ważnym punktem artystycznych zainteresowań Wise'a. Rozważa on problem banalności, luksusu i handlu. Jego prace są manifestem i w większości komentarzem bezużyteczności pięknych przedmiotów. Rzeźby są zarówno dziełami, które posiadają wartość pieniężną i kapitał kulturowy, tak jak towary markowe. Działają jednak jedynie jako reprezentacje luksusu i pustych kalorii.  

Wise tworzy prace wokół tematu "winnego" komercyjne. To ciekawe, kiedy sztuka przekracza jej przewidziany kontekst i zyskuje kontakt z przypadkową publicznością, lub infiltruje nowe założenia w tym przypadku, w świecie mody. Rzeźby są odniesieniem Do koncepcji accessorizing lub banalności trendów. Jednak w  przeciwieństwie do rzekomych celów torby mają być całkowicie dysfunkcjonalne. Są one przeznaczone do powieszenia na ścianie, a nie do noszenia.





Czytaj dalej...

THE JACKS CANDLES. SŁODKIE OKROPIEŃSTWO


Kim jest?

The Jacks Candles to nowa koreańska firma powstała w 2013 roku. Projektuje świece, które zacierają granicę między słodyczą, a okropieństwem. Została założona przez grupę przyjaciół, którzy spotkali się na Uniwersytecie Hongik w Seulu. Grupa składała się z dwóch grafików, rzeźbiarza i artysty 3D. Na początku pojawiło sie wiele trudności technicznych związanych z produkcją, ale ostatecznie udało się uzyskać zamierzony efekt.

Ceramiczne uchwyty





Uchwyty są wykonane z przyjaznego dla środowiska i jednocześnie taniego materiału. Ceramiczne podstawki dostępne są zarówno w kolorze czarnym jaki i białym. Możesz wybierać spośród czaszki, sarny lub królika i możliwości zakupu do nich odpowiednika świecy w postaci mózgu, poroża jelenia lub króliczych uszu. 






Kolory i zapachy


Żółty – to zapach czystej, suszonej na słońcu bawełny
Niebieski – to relaksujący zapach lawendy
Biały - delikatny aromat wanilii.
Różowy - egzotyczny zapach kokosa.
Czarny – nieodparty słodki aromat ciemnej czekolady

Świece są produkowane przy użyciu wosku sojowego i ma wysoką zawartość oleju zapachowego. Dzięki czemu mogą funkcjonować również jako odświeżacz powietrza nawet gdy ich nie zapalamy. Zapach świec będzie całkowicie wypełnić przestrzeń dłużej niż 6 miesięcy.

The Jacks to nie tylko feeria kolorów i zapachów ale też element wystroju. Ceramicznych świeczników można również traktować jako samodzielne pojemniczki umieszczając w nich wszystko począwszy od M&M’sów po kaktusy tworzące domowy ogród.



Czytaj dalej...
ZADBANA INTELEKTUALNIE © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka